niedziela, 28 kwietnia 2013

BOCZNIAK

A może wyhodować boczniaki...?
Czemu nie!!
Okazuje się, że nie jest to bardzo trudne zadanie, wystarczy trochę miejsca w domu, chęci i prawie gotowe!
Trzeba oczywiście kupić (w internecie jest tego zatrzęsienie) podłoże przerośnięte grzybnią boczniaka, tzw. balot, ustawić go w niezbyt jasnym pomieszczeniu, gdzie panuje temperatura 10-16 stopni, przykryć folią (jak każdy grzyb, boczniak lubi dużo wilgoci) i czekać!
Po około miesiącu zbieramy pierwsze plony:)
 
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja

Teraz możemy tworzyć potrawy, jakich tylko kubeczki smakowe zapragną:) Boczniaki są bardzo delikatne, kruche, dobrze, jeśli nie są zdominowane przez mocne przyprawy.
Fot. Akcja migracja


Pierwsza potrawa, na jaką się skusiliśmy, to boczniak w sosie śmietanowym.

Składniki:
- boczniaki
- śmietana
- cebula
- pieprz i sól
- pietruszka
- kiełki do posypania

Cebulę należy zeszklić na maśle, dodać pokrojone w kostkę grzyby, sól i pieprz.
Boczniaki puszczą sporo soku, wówczas warto przykryć je pokrywką i dusić tak długo, aż zmiękną.
Została jeszcze śmietana - wlać na sam koniec, krótko pogotować, posypać pietruszką, kiełkami i GOTOWE !!
Fot. Akcja migracja

Pyszne, bardzo delikatne, pożywne danie i co najważniejsze, przygotowane przynajmniej w większości z własnych składników.
Fot. Akcja migracja

Podobno w tradycyjnej medycynie chińskiej i japońskiej boczniaki są stosowane jako środek przedłużający życie...



sobota, 27 kwietnia 2013

Z CYKLU "SZEFIE, DA SIĘ ZROBIĆ!"

Dzisiejsze zdjęcia pozostawiamy bez komentarza, pozbawionym wykształcenia technicznego wyjaśniamy jedynie, że prezentujemy na nich "rewolucyjny system instalacji rynien spustowych" testowany u jednego z naszych sąsiadów.
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Udanej soboty!

piątek, 26 kwietnia 2013

IGRASZKI ZEUSA

Pogoda to żelazny temat wszelkich dyskusji, także, a raczej, zwłaszcza na wsi: czy nie za sucho albo za mokro, kiedy będzie padać, kiedy przestanie padać, czy będą przymrozki, czy śnieg nie połamie drzew, czy na sianokosy będzie słońce itd. itp. 
Jak się okazało na wsi łatwiej także odczuć wszelkie igraszki Zeusa, który, jak mit niesie, jest ponoć za pogodę odpowiedzialny. Zanim jednak opowiemy Wam o naszych pogodowych przygodach sprzed dwóch lat, najpierw zagadka: jak myślicie, co przedstawia to zdjęcie?
Fot. Akcja migracja
 
Z perspektywy byłych (no prawie) mieszczuchów natura na wsi jest zdecydowanie bliżej człowieka, dostrzegalna na każdym kroku, dotyczy to także jej gwałtownego oblicza. Uderzające pioruny, nawalny deszcz i huraganowe podmuchy wiatru potrafią przestraszyć dużo bardziej niż w mieście, a ich efekty są na wyciągnięcie ręki. Dowody? Proszę bardzo, oto skutki burzy, która przeszła nad naszą wsią dwa lata temu:
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja
 
Także konsekwencje pogodowych zawirowań bywają bardziej dokuczliwie. Po przedstawianej dziś burzy prądu nie było przez trzy dni (przydał się zakupiony wcześniej agregat), a zwalone drzewa widoczne na ostatnim zdjęciu odcięły główny dojazd. Ich usuwanie kilku ludziom z piłami mechanicznymi i ciągnikiem zajęło dobry tydzień. 
Nas nie jest jednak łatwo zniechęcić. Wciąż mamy agregat, urządziliśmy "na wszelki wypadek" zapasową drogę dojazdową no i pomyśleliśmy o porządnym rolniczym ubezpieczeniu. W tak bezpośrednim odczuwaniu natury dostrzegliśmy nawet swoisty urok i to pomimo tego, co uwiecznione zostało na pierwszym zdjęciu, a był to...
 
 
Fot. Akcja migracja
  ... NASZ SAMOCHÓD!
Fot. Akcja migracja
Dla niego bezpośredni kontakt z naturą okazał się naprawdę bolesny.

wtorek, 23 kwietnia 2013

ZJEŚĆ MNISZKA...

... lekarskiego, oczywiście!

Fot. Akcja migracja

O tym, że roślinę tę można jeść ze smakiem dowiedzieliśmy się od naszych przyjaciół z Austrii. Pewnego razu, będąc na wspólnej wycieczce, wyciągnęli z plecaka nóż i torebkę i zaczęli zbierać liście mniszka, tłumacząc, że to na sałatkę.
W tym roku sami postanowiliśmy spróbować, jak smakuje, obecny na każdej łące, mlecz. Przy okazji wiosennego "obchodu gospodarstwa" nazrywaliśmy pełną siatkę liści.
I co dalej??
Przepisu austriackiego nie pamiętaliśmy, więc najłatwiej było zrobić sałatkę "śmieciową" - dodać to, co akurat jest w lodówce!
A były to:
-rzodkiewka
-kasza pęczak
-seler naciowy
-prażone pestki: słonecznika, sezamu i siemienia lnianego
-oliwka z oliwek
-sól
-liście mniszka
Fot. Akcja migracja

Warzywa zostały pokrojone, wymieszane z kaszą, liśćmi mniszka i oliwką, doprawione solą.
Pycha!
Fot. Akcja migracja

Listki mniszka lekarskiego zawierają witaminy A, B i C, obfitują również w potas, magnez, krzem. Mniszek  wspomaga przemianę materii, pozwala oczyścić organizm z krążących w nim toksyn, pozytywnie wpływa na układ odpornościowy.
Fot. Akcja migracja

Następna w kolejce: POKRZYWA! Trzeba się jednak śpieszyć, póki młoda.

środa, 17 kwietnia 2013

LOKACJA

Planując i przygotowując pracę, o których opowiadaliśmy Wam ostatnio stanęliśmy przed bardzo ważną decyzją: gdzie ta nasza samotnia, upragniony dom pełen spokoju i relaksu, tak konkretnie ma stanąć? 
Odpowiedzi na to pytanie wymagały nie tylko względy praktyczne (przecież nie nawieziemy ziemi, by za czas jakiś znów ją wywozić z miejsca przeznaczonego pod dom), ale i prawne (projekt zagospodarowania działki niezbędny do pozwolenia na budowę, a wcześniej tzw. WZ-tka).
W naszym przypadku mogliśmy sobie pozwolić na swobodę - uciekając z miasta, uciekliśmy także od sztywno wyznaczonych linii zabudowy, ograniczonej przestrzeni, krępujących wymiarów działki.

Rozpoczęły się zatem "próby terenowe":
Fot. Akcja migracja
Niezbędne materiały: kołki, taśma miernicza, dużo czasu i wyobrażenie o wymiarach przyszłego domu (najlepiej mieć już upatrzony projekt). My pożyczyliśmy jeszcze niwelator:
Fot. Akcja migracja
No i się zaczęło: -10 metrów w prawo! - może nie, może w lewo! - trzy kroki do ciebie!, - dalej od linii elektrycznej..., - może bliżej drzew? - o zobacz, stąd będzie ładny widok... Zajęło to nam naprawdę dużo czasu.
Co trzeba uwzględnić? Przede wszystkim położenie domu wobec stron świata, nasłonecznienie, konieczną odległość od granic działki, ewentualnych linii elektrycznych, czy wodociągowych, przyszły widok z poszczególnych okien. Pamiętać też należy, że do domu trzeba dojechać, a każdy metr drogi więcej to wymierne koszty. Z drugiej strony trzeba wyobrazić sobie manewrujący samochód (jak zawrócę, gdzie zaparkują goście itd.) Nie zaszkodzi też wiedzieć, z której strony domu chcemy urządzić ogród, z której taras itp.

Efekt naszych starań? Proszę bardzo...
Fot. Akcja migracja
Wedle naszych wytycznych architekt wrysował dom w działkę na projekcie. Nietrudno zgadnąć, gdzie będzie dom, gdzie garaż z podjazdem.
A gdzie południe?  W głębi zdjęcia. Wjazd urządziliśmy bowiem klasycznie - od północy, od południa taras, cisza, spokój, słoneczko...

Miłej środy!

Ps. Oczywiście zanim wbiję się pierwszą łopatę pod fundamenty, dom z dokładnością większą, niż nasze "pół metra" ulokować musiał fachowiec - geodeta. Różnice okazały się jednak naprawdę niewielkie.

wtorek, 16 kwietnia 2013

OSWOIĆ PRZESTRZEŃ CZ. II

Wiecie już, że mamy słabość do świstaków. Niestety nasza okolica raczej by im się nie spodobała. Pagórków niewiele (o górach nawet nie warto wspominać), płasko, miejscami podmokłe łąki... 
Nie licząc, że ściągniemy tu świstaki, postanowiliśmy jednak coś w tym krajobrazie namieszać, zwłaszcza, że cześć naszej działki to, jak ją nazywamy, "niska łąka" i nie zaszkodziłoby ją trochę "podnieść".
Fot. Akcja migracja
Zwłaszcza zależało nam by na wysokości przyszłego domu od najbardziej słonecznej strony, mieć równą, suchą powierzchnię do zagospodarowania (a tam akurat wypada "niska łąka"). Przy okazji postanowiliśmy też wyrównać cześć działki. 

Zaczęliśmy od usunięcia czarnoziemu z tej części działki, na którą chcieliśmy nawieść ziemi (i tej przeznaczonej pod dom). Jeśli planujecie ogródek, to ziemia uprawna jest niemal na wagę złota i zdecydowanie trzeba ją oszczędzać. Byle jaką ziemię, jak za moment zobaczycie, można zorganizować i to nawet w dużych ilościach. Z żyzną ziemią uprawną jest zdecydowanie gorzej.
Fot. Akcja migracja

Następnie na działce przybyło "nieco" ziemi:
Fot. Akcja migracja
Wyglądało to księżycowo (każda "kupka" to jedna wywrotka). Z nawiezionej ziemi udało się przy okazji odzyskać trochę kamienia polnego (może się przyda; na razie jego składowisko przydaje się jaszczurkom :-) - zadanie w sam raz dla mieszczucha, który chce się oswoić z łopatą i brodzeniem przynajmniej po kostki w błocie.

Potem wszystko trzeba było wyrównać i przykryć na powrót "porządną" ziemią. To już nie była ręczna robota.
Fot. Akcja migracja
Przyszedł też czas na łąkę:
Fot. Akcja migracja
Na ten "odcinek" zadysponowaliśmy jeszcze cięższy sprzęt:
Fot. Akcja migracja
Wszystko zgodnie z projektem zagospodarowania działki i pozwoleniem, a co najważniejsze z naszym pomysłem (choć efekt nie do końca umieliśmy sobie wyobrazić).
Fot. Akcja migracja
Wyszło chyba nieźle:
Fot. Akcja migracja
Efekty uboczne? Na części działki wierzchnia warstwa ziemi dłużej utrzymuje wilgoć (warstwa niżej jest słabo przepuszczalna), co w upalne i suche lato pozwoli zaoszczędzić na podlewaniu przyszłego ogrodu. Niestety są i minusy: po roztopach i długich jesiennych deszczach w najniższych i zacienionych miejscach potrafią tworzyć się kałuże. Przynajmniej dopóki ziemi nie przerosną korzenie roślin, może być tam potrzebny drenaż (różnica poziomów między działką a łąką sprawia jednak, że nie będzie z jego rozłożeniem problemu).

środa, 10 kwietnia 2013

WIOSNA, WIOSNA, WIOSNA CZY TO TY?

Ostatnio niemal wszyscy z utęsknieniem wyczekują wiosny. Na wsi wydaję się, że można szybciej dostrzec jej oznaki. W ostatnim tygodniu wyruszyliśmy na poszukiwania. A zatem - parafrazując słowa słynnej piosenki Marka Grechuty - wiosna, wiosna, wiosna, czy to ty?

Pierwszą ofiarą nieuchronnej zmiany pór roku okazał się nasz bałwan.
Fot. Akcja migracja
Stracił dla wiosny głowę...

Szybko też odnaleźliśmy na naszej działce przebiśniegi.
Fot. Akcja migracja
 A kilka dni później także pierwsze krokusy.
Fot. Akcja migracja

Łąka, która jeszcze niedawno tonęła w białym puchu, także wydaje się już szykować do wiosny.
Fot. Akcja migracja
Dziś po resztkach śniegu nie mam już śladu.

Nic zatem dziwnego, że ze swoich norek zaczęły wyglądać pierwsze świstaki.
Fot. Akcja migracja
No dobra, oczywiście żartujemy - przecież wszyscy wiedzą, że świstaki zawijają jeszcze w sreberka.

Miłej środy!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

FAJNIEDZIAŁEK

"Już poniedziałek Człowieku, nie ma co leżeć, czas wstawać! Jabłko jakieś byś zorganizował albo chociaż piętkę suchego chleba!"
Fot. Akcja migracja
I niech to będzie fajniedziałek!

niedziela, 7 kwietnia 2013

WIEJSKIE DROGI

Dziś opowiemy o bardziej "błotnistej" stronie życia na wsi.

Zgadnijcie co to?
Fot. Akcja migracja
To jest lokalna droga! A ściślej, jej fragment i to wcale nie jakiś zapomniany, prowadzący nie wiadomo dokąd. Ot droga, jakich w okolicy wiele.
Fot. Akcja migracja
Co prawda, chwaliliśmy się już, jak to my potrafimy budować drogi, ale nasze możliwości inwestycyjne są dość ograniczone, stąd wybierając się w podróż dalszą niż do najbliższego skrzyżowania, zdani jesteśmy na lokalną sieć drogową, a ta wczesną wiosną i jesienią pokazuje swoje drobne mankamenty...
Fot. Akcja migracja

Nie myślcie sobie jednak, że nie ma u nas asfaltu - jest, a jakże ale... w centrum wsi, a my, jak już wiecie, nie lubimy mieszkać w żadnym centrum. Na szczęście nasz wciąż jeszcze miejski samochodzik radzi sobie na tych drogach całkiem dobrze. Nie należy tylko przywiązywać "przesadnej" troski do czystości karoserii :)
Fot. Akcja migracja
Nie jest to też na pewno najlepsze miejsce dla zwolenników sportowych maszyn o niskim zawieszeniu, choć jakby co to i ich Pan Heniek z sąsiedztwa wyciągnie "z kłopotu" swoim traktorem. Pamiętać też należy, że co większe wyrwy "pod własnym nosem" trzeba naprawiać samemu nie czekając na zarząd dróg bo... się można nie doczekać. Tę lekcję już odrobiliśmy - na wsi trzeba liczyć na siebie i życzliwych sąsiadów, a także na cierpliwie wydeptane "ścieżki" w rożnych lokalnych instytucjach. Wielkomiejskie podejście w stylu "płacę podatki i wymagam" tu zdecydowanie nie zadziała. No i to co najważniejsze: uroki okolicy znaczne lepiej jest podziwiać na piechotę...
Fot. Akcja migracja

Miłego niedzielnego przedpołudnia!

czwartek, 4 kwietnia 2013

NOWY SĄSIAD

Niemal równo tydzień temu w naszym sąsiedztwie przyszedł na świat nowy mieszkaniec, najwyższy zatem czas by go Wam przedstawić.
Fot. Akcja migracja

Nie da się ukryć, że to "kawał", może na razie nie byka, ale byczka.

Ku naszej wielkiej uciesze, mimo niesprzyjającej aury krowia rodzina wykorzystała nieśmiałe promienie słońca na dłuższy spacer.
Fot. Akcja migracja

Choć to jej debiut w roli matki, Ruda, zwana też przez niektórych Milką, pokazała się jako troskliwa opiekunka.
Fot. Akcja migracja

Podczas spaceru nie mogło oczywiście zabraknąć czasu na piąte śniadanie.
Fot. Akcja migracja
Nieśmiało dodajmy, że widoczny na zdjęciach dzwonek to prezent od Akcji migracji - oryginalny, ręcznie robiony, dzięki życzliwości naszych przyjaciół przywieziony prosto z Karyntii.

Fot. Akcja migracja
Mocno trzymamy kciuki za pomyślność Małego.

Ps. Byczek nie ma jeszcze imienia. Jakieś propozycje?