niedziela, 30 czerwca 2013

NAD RANEM

A: "Brzydsza" połowa naszego duetu nigdy nie należała do tzw. skowronków. Pobudka o 7 rano to już było wyzwanie. Tymczasem ostatnio Miki wstał o 3 nad ranem...

M: Po prostu na wsi jest inaczej. Na zewnątrz potrafi być tak pięknie i ciekawie zarazem, że żal spać. W zeszły weekend pretekstem do szybszego opuszczenia łózka była np. szczególnie efektowna pełnia.
Fot. Akcja migracja

Tuż przed świtem dalsze ujęcia pokrzyżowały jednak chmury. Nie znaczy to, że przestało być ciekawie...
Fot. Akcja migracja

O brzasku nawet znane miejsca okazały się jakby bardziej tajemnicze, ciszę przerywało tylko pianie kogutów, po chwili rozśpiewały się ptaki... Okazało się też, że są tacy, którzy wstają jeszcze wcześniej i o tej porze są już na śniadaniu.
Fot. Akcja migracja
W mieście o tej porze mogłem najwyżej kłaść się spać, ale wstawać? Nigdy!

wtorek, 25 czerwca 2013

DACH

Czas na dużą zmianę, na coś, co nadaje kształt domu, kończy pewien etap budowy.
Od tej pory będzie widać całą bryłę oraz będzie można wyobrażać sobie dalsze zmiany...

Najpierw powstawała misterna, drewniana plątanina:
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Następnie przyszedł czas na folię:
Fot. Akcja migracja
(Jeśli dobrze się przyjrzycie, to obok komina osadzony jest krzyż, a w salonie widać ustawione ławki - tak, tak, szykujemy się do wiechy!! Ale o szczegółach napiszemy innym razem).

Od środka wygląda to tak:
Fot. Akcja migracja

Najważniejszym jednak momentem było układanie dachówki:
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Ostateczny efekt był w 100% zadowalający!
Fot. Akcja migracja

niedziela, 16 czerwca 2013

HÄR FÅR DU EN GREJ DU INTE HADE VÄNTAT DIG!

"Oto coś, czego się nie spodziewałeś!" - Wręczanie prezentów opatrzonych takim mottem to chyba nawet większa przyjemność niż ich otrzymywanie. 

Tym razem sprawiliśmy sobie przyjemność, obdarowując naszych Przyjaciół tortem truskawkowo-śmietanowym. No cóż, jedni biegają, inni dają im ku temu dodatkowe powody.
Fot. Akcja migracja

 Niespodzianką nie tyle był sam tort, co jego smakowity środek.
Fot. Akcja migracja

Był to mus truskawkowy, bita śmietana z tartą czekoladą oraz świeże truskawki. Wszystko przełożone biszkoptowym ciastem.
Fot. Akcja migracja

Najważniejsze, by tort przez noc poleżał w lodówce - przesiąknięty smakiem i zapachem truskawek jest jeszcze lepszy.
Fot. Akcja migracja

Kalorii nie liczyliśmy, ale po jego zjedzeniu powinno starczyć sił na parę kilometrów biegu (a w naszym przypadku spaceru).

sobota, 15 czerwca 2013

A MURY ROSŁY...

W ramach blogowego dziennika budowy pokazywaliśmy już Wam fundamenty naszej obecności na wsi. Jak tylko jednak wyschła "wylewka" wraz z odciśniętymi śladami któregoś ze zwierzaków (patrz "łapki" po lewej - czyżby koci inspektor?),
Fot. Akcja migracja

poszliśmy na całość:
Fot. Akcja migracja

a marzenia zaczęły przybierać coraz bardziej realną postać. Pozostawało sobie wyobrazić np. widok zza stołu:
Fot. Akcja migracja

Dzięki naprawdę świetnej ekipie (słynna z solidności i uczciwości w całej okolicy, czekaliśmy na Nich w kolejce ponad rok, ale teraz, gdy dom już stoi możemy tylko potwierdzić, że było warto) budowa szła bardzo sprawnie. 
Nawet się nie zorientowaliśmy jak w domu wyrósł las:
Fot. Akcja migracja

Przy okazji, dzięki konstrukcji stropu, przyczyniliśmy się do rozwoju polskiego hutnictwa:
Fot. Akcja migracja

Wybraliśmy sprawdzone rozwiązania: ściany z ceramicznego pustaka, strop tzw. monolityczny. Jak na naszą wieś to i tak była to technologia na wskroś nowoczesna. Większość domów pochodzi bowiem z początków zeszłego wieku, gdy rolę ław fundamentowych pełniły polne kamienie, a strop był mieszaniną drewna, słomy i gliny.

Postęp prac było widać z tygodnia na tydzień.
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja
Szybko trzeba było zacząć myśleć o dachu...

piątek, 14 czerwca 2013

MAŁY KŁAPOUCHY

Dziś chcielibyśmy podzielić się z Wami radosną nowiną. W ostatni czwartek w zaprzyjaźnionym gospodarstwie przyszedł na świat nowy mieszkaniec naszej wsi:
Fot. Akcja migracja

Mały osiołek na razie nie odstępuje swojej mamy (a jego niestety nie odstępują muchy - tegoroczna plaga).
Fot. Akcja migracja

Nowy członek stada na razie pozostaje bezimienny...
Fot. Akcja migracja

ale już jest gwiazdą gospodarstwa, co budzi nieukrywane zaciekawienie (a może i zazdrość) innych zwierzaków, np. kozła, który sam postanowił wziąć udział w sesji fotograficznej małego osiołka.
Fot. Akcja migracja

poniedziałek, 10 czerwca 2013

niedziela, 9 czerwca 2013

SŁODKIE ZŁOTO

Już jest!!
Słodki, aromatyczny, zdrowy - MIÓD. Czekamy na niego z utęsknieniem cały rok.
Jak zwykle, pierwszy pojawia się rzepakowy.
Czyż nie jest piękny?
Fo. Akcja migracja
Kwintesencja wiosny zamknięta w słoiku!
Miód co roku kupujemy od p.Włodka, dla którego pszczelarstwo to prawdziwa pasja!! O pszczołach, miodzie, ulach może mówić całymi godzinami. Zawsze, kiedy wybieramy się do niego po świeży zapas "słodkiego złota", rezerwujemy sobie więcej czasu - żeby usiąść na taborecie w pracowni mistrza i słuchać długich opowieści o skomplikowanej produkcji miodu, ciekawych zwyczajach pszczół. To ogromna wiedza, kilkadziesiąt lat praktyki dają w rezultacie najlepsze miody w okolicy.
Czekamy już na następne: lipowe, gryczane, wielokwiatowe, faceliowe. Zapasy z tamtego roku dawno już zjedzone.
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja

środa, 5 czerwca 2013

JAK DOKOPALIŚMY SIĘ DO... WODY

Woda... Jak twierdzą fachowcy jej cząsteczka jest "trzecią najbardziej rozpowszechnioną molekułą w ośrodku międzygwiazdowym, po cząsteczkowym wodorze i tlenku węgla" (Sun Kwok: Physics And Chemistry of the Interstellar Medium. University Science Books, 2007, cyt. za wikipedia.pl). Niezależnie od tego, czy o powyższym wiedzą inni fachowcy - ci z wodociągów gminnych, woda jest coraz droższa. W mieście aż tak to nie doskwiera, zawsze też można pokusić się o oszczędności. Na wsi problem staje się jednak iście palący, zwłaszcza, jeśli planuje się "przydomowy ogródek" o powierzchni ca 10 000 m2 i nie zawsze można liczyć na deszczową wiosnę i lato (choć w tym roku zdaje się można). Do tego dochodzą spadki ciśnienia w wodociągu (wszyscy podlewają, a tu nie miasto, wodociąg długi, ciśnienie nie za wysokie), co sprawia, że np. finezyjne spryskiwacze wyskakujące z ziemi nie ruszą.

W zabiegach o dostęp do wody nie bez znaczenie jest także coś, co między innymi pociąga nas w życiu na wsi, a jest nieosiągalne w mieście -  częściowa
choćby samowystarczalność i niezależność.

Obok dostępu do wodociągu gminnego, postanowiliśmy zatem poszukać własnej, czystej wody. W naszym przypadku możliwości potencjalnie były dwie: woda powierzchniowa (kanały melioracyjne, gdzie poziom wody zależy od ogólnego "stanu wód", z czystością może być różnie a instalacja jest zawodna) albo głębinowa. Wybór oczywisty. A więc kopiemy (raczej wiercimy)...
Fot. Akcja migracja
Radzimy ostrożnie dobierać ekipę. W tym przypadku bardzo ważne jest doświadczenie i uczciwość. Na wodę trzeba bowiem umieć "trafić" (no chyba, że chcemy mieć na działce kilka "próbnych" odwiertów), a za odwiert płaci się od metra - im głębiej, tym drożej (a jak głęboko jest woda, wiedza tyko ci, co wiercą). W tym ostatnim przypadku można się ubezpieczać wiedzą zasięgniętą od najbliższych sąsiadów - jeśli mają studnię, to raczej wiedzą na jakiej głębokości jest woda, ale to metoda jedynie częściowo skuteczna.
Fot. Akcja migracja
Nie bez znaczenia jest także sprzęt. Nasz wygląda może archaicznie, ale słyszeliśmy o takich ekipach, które wiercą ręcznie (trzech chłopa wokół kołowrota i kręcimy...bywa, że tydzień, a bywa, że miesiąc!). A u nas trwało to jeden dzień i to pomimo, że ze pierwszym razem wiertło trafiło na głaz i trzeba było zaczynać od nowa.

Fot. Akcja migracja
Ostatecznie jednak, jak widać, akcja zakończyła się sukcesem. Woda jest i to całkiem sporo, studzienka urządzona, nic tylko podłączać pompę i podlewać, podlewać, podlewać...

Ps.
Tym razem musieliśmy sobie radzić sami, inspektor nadzoru z wodą nie chciał mieć do czynienia. Miał ciekawsze zajęcie...
Fot. Akcja migracja

wtorek, 4 czerwca 2013

HEJ... SZTOKHOLM!

Baner w jednym ze sztokholmskich sklepów - fot. Akcja migracja
Pomimo miłości do naszej sielskiej krainy, nie ograniczamy się jedynie do wiejskich opłotków. Od czasu do czasu trzeba poznać nieco świata, poszerzyć perspektywy. W końcu migracja to nie izolacja.

Tym razem, za sprawą Przyjaciół z Dobrych Projektów, wybór padł na Sztokholm. Kilka dni, by poznać klimat wielkiego, choć po skandynawsku przyjaznego i spokojnego miasta.
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja
Miasto ma bezsprzecznie swój styl. Dla nas to połączenie nowoczesności z solidnością i tradycją, nieco awangardy, ale bez szaleństwa na pokaz i z dużym szacunkiem do otaczającej przyrody. Uroku dodają osławiona prostota i funkcjonalność rozwiązań.
Fot. Akcja migracja
Nie męczył nawet pośpiech, tłok i zgiełk prawdziwej metropolii.
Fot. Akcja migracja
Z uwagi na słynny skandynawski styl nie mogło zabraknąć czasu na poszukiwania wnętrzarskich inspiracji, zwłaszcza, że towarzyszyli nam prawdziwi eksperci w tej dziedzinie (o Ich wrażeniach możecie przeczytać np. tutaj i tutaj), a i czas już najwyższy po temu, by pomyśleć o aranżacji naszej wiejskiej siedziby.
Asplund Store/Fot. Akcja migracja
NK Inredning/Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Krótko mówiąc, pobyt był bardzo udany, a Szwecja okazała się krajem gościnnym. Przy najbliższej okazji nie omieszkamy więc jeszcze zajrzeć do Sztokholmu.
Fot. Akcja migracja