piątek, 30 sierpnia 2013

WNĘTRZARSKIE INSPIRACJE - PROLOG

Dzisiejszym wpisem postanowiliśmy zainicjować nowy cykl na AM blogu poświęcony wnętrzarskim inspiracjom. Choć bowiem w naszym domu ledwo wyschły tynki, a do wybierania mebli jeszcze daleka droga, to nasze myśli w wolnych chwilach biegną już ku urządzaniu dopiero co powstających pomieszczeń. Jest okazja, by buszować po sieci (bo na myśl o sklepach, o galeriach handlowych nawet nie wspominając,  przynajmniej połowie naszego duetu na czoło występują poty, a ciało przeszywa zimny dreszcz :-) w poszukiwaniu tego, co interesujące, zaskakujące, inspirujące w architekturze i projektowaniu wnętrz. Co ciekawszymi odkryciami i pomysłami postanowiliśmy się z Wami dzielić. Będzie to spojrzenie bardzo subiektywne i mega amatorskie. Prawdziwych fachowców w tej dziedzinie (a wiemy, ze takowi czasem tu zaglądają ;) prosimy zatem o wyrozumiałość.

Na początek odkrycie związane z kolejnymi  zmianami, które niebawem mają nastąpić w naszym życiu.

Z pozoru skromna sofa:
Źródło: http://www.mpup.co.kr

w sam raz dla dwóch...


Źródło: http://www.mpup.co.kr
psów. 

Jak wyjaśnia ich twórca - południowokoreański projektant Seungji Mun - to kombinacja sofy i budy dla psa, idealny mebel do użytku pospołu przez ludzi i ich zwierzęcych pupili. 

Źródło: http://www.munseungji.com
Nam się podoba. Jak na naszą wieś tylko rozmiar (być może za jakiś czas wyjaśnimy dlaczego) ciut za mały.

Przedstawiana sofa zdecydowanie natomiast góruje nad projektem przeznaczonym dla milusińskich pokroju znanego Wam kota Filipa, który z racji upodobań do spędzania wolnego czasu w miejscach ogrzewanych i najlepiej z dala od narzucających się ludzi i tak, by z niego nie korzystał (no chyba, że rury wyposażyło by się w ogrzewanie podłogowe oraz bezpośredni dostęp do miseczek pełnych smakołyków - to niedopatrzenie projektanta tłumaczy tylko to, że być może koreańskie koty mają mniejsze wymagania w tym zakresie).
Źródło: http://www.munseungji.com

Projekt ten postanowiliśmy jednak przedstawić z uwagi na silna presję (także na ekipę Akcji Migracji) ze strony "kociego lobby" oraz z obawy przed zarzutem dyskryminacji (a także po prostu ze strachu - wiecie przecież, co koteczek potrafi zrobić z tymi, którzy staną na jego drodze, a jeśli nie wiecie lub wyparliście to ze swej świadomości to odsyłamy tutaj).

Miłego dnia!

Źródło: http://www.munseungji.com

czwartek, 29 sierpnia 2013

OKNA NA ŚWIAT

Dziś kolejna strona z dziennika budowy - okna.
Ich wybór i montaż oznaczał przełom, etap pośredni pomiędzy "ciężką" budowlanką, a pracami wykończeniowymi. Decyzja miała kapitalne znaczenie. Kolor, wielkość, kształt okien wpływa bezpośrednio na klimat i styl wnętrz. Nie bez znaczenia jest także funkcjonalność, trwałość, parametry techniczne... Spory materiał do przemyśleń, a pierwsze decyzje (ilość, wielkość i rozmieszczenie otworów okiennych) trzeba podjąć już na etapie projektu, no chyba, że ktoś wyznaje filozofię pod hasłem: "zadecyduje się na budowie". Gdy murarz niecierpliwie patrzy na ręce, a w betoniarce tężeje zaprawa, nie jest jednak łatwo dokonywać dobrych wyborów, a i nadzór budowlany może na etapie odbioru dziwić się nieuwzględnionym w projekcie oknom. Takie podejście zatem odradzamy (w tym wypadku można zaufać fachowej prasie, gdy poucza, że należy trzymać się projektu i nie podejmować decyzji ad hoc).

Na tym etapie nasze wybory podporządkowane były jednej idei - wpuścić do domu jak najwięcej światła, jak najmocniej wyeksponować otoczenie domu, krótko mówiąc - jak najwięcej jak największych okien, dom maksymalnie otwarty na ogród. Ograniczeniem były tylko techniczne możliwości wybranego projektu oraz estetyka całości (zachowanie proporcji całej bryły) i całe szczęście, bo gdyby nie one, to wyszła by nam szklarnia :-) Ofiarą naszej filozofii padła natomiast funkcjonalność (mało "pełnych" ścian, które można by zagospodarować meblami). Była to też jawna zapowiedź zamachu na domowe finanse. Ważne, że byliśmy świadomi tych skutków i ofiara złożona został z premedytacją.
W efekcie ściany wyszły nam nieco "podziurawione":
Fot. Akcja migracja

Etap drugi to wybór koloru i stylu okien plus cała masa detali technicznych (ilu szybowy pakiet, jakie profile, rolety, okucia).
Co do koloru to sprawa była względnie prosta. Poszliśmy pod prąd i zamiast "złotego dębu" wybraliśmy kolor zgrany z dachówką - antracyt.
Kłopot sprawiły tzw. podziały (szprosy - te ozdobne i konstrukcyjne), a konkretnie, czy, a jeśli tak, to jakie i jak rozmieszczone mają one być. Poszukując rozwiązania, posiłkowaliśmy się własnoręcznie wykonanymi modelami (powycinane z papieru "szprosy" różnej wielkości ponaklejane na okna w mieszkaniu - prowizorka totalna, ale daje wyobrażenie, jak podział całego okna będzie wyglądał w skali 1:1 i to zarówno w dzień, jak i w nocy, z wewnątrz, jak i z zewnątrz). Miało być względnie nowocześnie oraz z poszanowaniem dla światła i widoku. Efekt ocenicie sami.
Technika - tu wybraliśmy drogę środka, czyli jak najlepsze parametry w sprawdzonej technologii. Bez rozwiązań "niskobudżetowych" i bez niesprawdzonych nowinek typu profil o grubości ponad 100 mm i pakiet czwórszybowy.
Wybór firmy - tu niespodzianka, na nasze zapytanie ofertowe (wcale przecież nie opiewające na taką małą kwotę) rozesłane mailowo (producentów okien nie brakuje) odpowiedziała rzetelnie tylko jedna firma. Kontakt osobisty potwierdził dobre pierwsze wrażenie (pozdrowienia dla P. Aliny :-) a, że naszym głównym kryterium przy współpracy jest solidność i zaufanie, to wybór okazał się prosty. Pozostawało złożyć zamówienie, zapłacić zaliczkę i czekać...
Fot. Akcja migracja

na ekipę montażową i...
Fot. Akcja migracja

na efekty.
Fot. Akcja migracja

A oto i wspomniane szprosy, z wewnątrz...
Fot. Akcja migracja

i z zewnątrz:
Fot. Akcja migracja
 Nam się podoba.


środa, 28 sierpnia 2013

KSZTAŁTY I KOLORY PÓŹNEGO LATA

Dziś zamiast słów niech przemawiają obrazy.
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Kolorowego dnia!

Fot. Akcja migracja

 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

NADZÓR INWESTORSKI

"Na początku był chaos..." i chaos nadal nam towarzyszy.
Fot. Akcja migracja

Powoli wyłaniają się jednak zaczątki "Nowego Początku" i "Nowego Porządku" w naszym świecie.

Odkąd jednak nasz koci inspektor nadzoru kroczy drogą występku i zbrodni, poświęcając całe dnie na tropienie nowych ofiar, względnie konsumowanie (a nawet trawienie) owoców swego przestępczego procederu, to na nas spoczywa ciężar kontrolowania postępów prac na budowie. Dziś nadarzyła się u temu okazja. Wykonawcy udali się na kilkudniowy odpoczynek, a w naszym domu (i przy okazji sercach i umyśle) zapanował spokój. Chwila wytchnienia. 

Chyba jeszcze o tym nie pisaliśmy, ale z budową domu (zwłaszcza tego jedynego i wymarzonego) wiąże się ciągły niepokój: czy o wszystkim pamiętaliśmy, a może czegoś nie przewidzieliśmy, podjęliśmy złą decyzję i wkrótce się okaże, że np. "te drzwi otwierają się w złą stronę", czy wykonawcy nie popełniają błędów, czy stosują dobre materiały, czy jest pion, poziom i co tam jeszcze na budowie powinno być itp. itd. Już zdarzało się nam niemal w ostatniej chwili korygować błędne decyzje, odkrywać przewiercone kable, przenosić rurki... Do tego dochodzą ciągłe decyzje. Na szczęście dzięki nieocenionej pomocy Ekipy Dobrych Projektów nie musimy decydować o wszystkim. Pozostają jednak takie "drobiazgi", jak wybór metody ocieplenia, tynku, podbitki, drzwi, folii, pertraktacje z ekipami, istny konkurs ofert na materiały. Wiedza wyczytana w rożnych poradnikach co krok zderza się z praktyką budowlaną i sakramentalną formułą wykonawców (na szczęście nie wszystkich) - "a po co?". Nie dziwota, że czasem trudno spokojnie zasnąć.

No więc dzisiaj, kierując się słowami klasyka, że kontrola jest najwyższą formą zaufania, kontrolujemy...
Fot. Akcja migracja

Przy okazji podziwiamy tymczasową aranżacje wnętrz pomysłu ekipy budowlanej...
Fot. Akcja migracja
Styl ten określilibyśmy jako surowy minimalizm połączony z odrobiną energetyzujących kolorów :-)

Jak na razie kontrola nie ujawniła istotnych niedociągnięć. Oby tak dalej.
Fot. Akcja migracja

piątek, 23 sierpnia 2013

PORANEK

Na dobry początek dnia mamy dla Was kilka ujęć z dzisiejszego migracyjnego poranka.
Fot. Akcja migracja

Jak tylko podniosły się mgły, świat utonął w blasku słońca spotęgowanego poranną rosą.
Fot. Akcja migracja

Łąka mieniła się dziesiątkami pajęczyn, a na trawie czekała dorodna kania - być może dzisiejszy obiad.
Fot. Akcja migracja

Spokój i urok poranka były jednak tym razem trochę złudne, tuż obok toczy się bowiem od samego rana walka na froncie budowlanym napinająca, niczym pajęczą sieć, nerwy inwestora.
Fot. Akcja migracja

Na naszej budowie przez ostatnie miesiące sporo się bowiem dzieje, o czym spróbujemy wkrótce napisać.
A tymczasem - 

PIĘKNEGO DNIA!
Fot. Akcja migracja
 

wtorek, 20 sierpnia 2013

ZBRODNIA WŚRÓD DRZEW

Dzisiejszy wpis przeznaczony jest dla Czytelników o mocnych nerwach. Osoby nie dość odważne, by poznać starannie skrywaną za sielskimi obrazkami mroczną stronę życia "w dziczy" prosimy zatem o odejście od odbiornika..., znaczy, komputera.

Pamiętacie być może naszego kociego inspektora nadzoru
Fot. Akcja migracja
Słodki prawda?

Okazało się jednak, że ten przyjemniaczek poza zaglądaniem na budowę ma także inne zajęcia.

Zaczęło się niewinnie. Wlazł kotek tym razem nie na płotek lecz na świerk...
Fot. Akcja migracja

Coś, a może ktoś, bardzo go tam zaciekawiło.
Fot. Akcja migracja

No cóż, trochę gimnastyki mu się przyda, a jaki on zwinny i dzielny - ochom i achom wśród widzów tych akrobacji nie było końca.
Tymczasem kotek wspinał się coraz wyżej i niezrażony obecnością świadków przeistoczył się w postać godną roli w porządnym horrorze.
Fot. Akcja migracja
Tak, tak to ten sam puszysty koleżka, który zalotnie mruczy prosząc o miseczkę śmietanki, a gdy jej nie dostanie to...i nie myśl, że on nie wie gdzie mieszkasz....
Fot. Akcja migracja
Ofiarą był młody dziki gołąb. Jego prześladowca nie pominął żadnego ze szczegółów. Po zbrodni pewnie wylądował na ziemi w zamiarze ukrycia zwłok...
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja
Ze spokojem zawodowca realizował swój plan.
Fot. Akcja migracja

Chcąc uniknąć wpadki kryjówkę urządził niedaleko miejsca zbrodni.
Fot. Akcja migracja

Dopiero tam zorientował się, że jest śledzony.
Fot. Akcja migracja

Zapewne gdyby nie przypadek i czujne oko kamery także ta zbrodnia poszerzyłaby listę niewyjaśnionych zgonów w okolicy.
Fot. Akcja migracja
Czy i one są dziełem kota Filipa? Wiele na to wskazuje choć po ostatniej amnestii w okolicy grasują także lisy, tchórze, wydry, jastrzębie...
Radzimy zatem dobrze zabezpieczyć kurniki, gołębniki, woliery z ptactwem i drobnym inwentarzem, no i - co dla mieszczucha wcale może nie być takie łatwe - przywyknąć :)

środa, 14 sierpnia 2013

TYMCZASEM NA BUDOWIE

Dzisiejszy poranek na naszej łące nie zapowiadał, że wkrótce stanie się ona areną...
Fot. Akcja migracja

kolejnych prac ziemnych.
Fot. Akcja migracja

Znów postanowiliśmy trochę sobie pokopać...
Fot. Akcja migracja

O wynikach prac (a nóż coś wykopiemy?) damy znać.

Udanej środy!

wtorek, 13 sierpnia 2013

MIGAWKI Z POZNANIA. CZĘŚĆ II. PALMIARNIA.

Uff, jak gorąco. W minioną środę i czwartek w Poznaniu było 32-34 st. C, dlatego dla ochłody wybraliśmy się do palmiarni. Tak, tak dla ochłody - tam było tylko 28 stopni!!
Palmiarnia Poznańska jest jednym z największych tego typu miejsc w Europie. Robi naprawdę imponujące wrażenie! Już od pierwszej ekspozycji niesamowicie wciąga, aż się chce zajrzeć za każdy listek...
Fot. Akcja migracja

To fascynujące przenieść się na chwilę do dżungli i to bez obaw, że za kołnierz wpadnie pająk, do łydki przyczepi się pijawka, a nad głowa wisi jadowity wąż, bo wówczas roślinność obserwuje się coś jakby mniej uważnie - wierzcie nam na słowo, poznańska palmiarnia nie była bowiem naszym pierwszym kontaktem z tropikalnym lasem :)

Fot. Akcja migracja


Fot. Akcja migracja

Zachwyca egzotyczna roślinność wodna i
Fot. Akcja migracja

sukulenty Ameryki.
Fot. Akcja migracja

Ciekawą atrakcją są również egzotyczne zwierzęta, jak choćby ta agama:
Fot. Akcja migracja

Polecamy, nie tylko dla ochłody!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Z GŁOWĄ W... GWIAZDACH

Nieraz już pisaliśmy, że zamieszkiwanie na wsi sprzyja kontemplacji otaczającego nas świata, a wzrok dużo częściej niż w mieście wędruje ku niebu, także, a może zwłaszcza, wieczorem i w nocy. To ostatnie wynika również z tego, że tu po prostu widać gwiazdy, a nie jedynie bladoróżową poświatę miejskich latarni. Różnicę dostrzega się zwłaszcza, gdy w bezchmurną noc wracamy z Trójmiasta, wysiadamy z samochodu, głowa w górę i... wow, ile tu gwiazd :)

Ostatnio pretekstu do obserwacji nocnego nieba dostarczają perseidy - słynne sierpniowe "spadające gwiazdy".
Fot. Akcja migracja
By je dostrzec, trzeba sporo cierpliwości (lecz kto by się tu spieszył, do dyspozycji przecież cała ciepła noc), ale jeszcze  trudniej uchwycić je na zdjęciu. Zresztą fotografowanie rozgwieżdżonego nieba wcale nie jest takie łatwe. Z początku aparat nie dostrzega nic, ale potem można się zdziwić efektami (kluczem odpowiednio długo otwarta migawka).
Fot. Akcja migracja
Do prawdziwej astrofotografii jeszcze daleko, ale "spadającą gwiazdę" chyba udało się uchwycić (smuga u góry zdjęcia; ta czerwona u dołu to samolot). O ile chmury nie przeszkodzą, kolejne gwiezdne łowy już wkrótce.

Ps. Przy okazji zdjęć nocnego nieba nad naszą wsią, okazało się, że wcale nie jest tak daleko od cywilizacji jakbyśmy chcieli. Ta różowa poświata na drugim ze zdjęć to bowiem łuna latarni najbliższego dużego miasta, które choć oddalone o dobre 20 kilometrów, zaśmieca światłem naszą wiejską ciemność. No cóż, znanego np. z północnej Kanady "parku ciemnego nieba" tu nie urządzimy.

sobota, 10 sierpnia 2013

MIGAWKI Z POZNANIA. CZĘŚĆ I. LA RUINA NA ŚRÓDCE.

Mało jest miejsc, gdzie można wejść i poczuć się od razu jak w domu. Jednym z nich jest La Ruina w Poznaniu.
Jadąc na krótką wycieczkę do stolicy Wielkopolski, zachęceni wpisem Liski z White Plate, musieliśmy odwiedzić tę właśnie kawiarnię na poznańskiej Śródce.
Fot. Akcja migracja
Przekraczając próg niewielkiej kawiarni, przywitała nas zza lady sympatyczna dziewczyna z rozwianymi włosami, w długiej spódnicy.
Zamówiliśmy mocną kawę i ciaaaasto  - bezowe z kawałkami czekolady i czerwonymi porzeczkami oraz kleksem kremu mascarpone. NIEBO W GĘBIE!!
Fot. Akcja migracja
Najbardziej zauroczyła nas niesamowita atmosfera miejsca - spokój, przytulny wystrój, ma się wrażenie, że każdy się tu zna "od zawsze". Całe wnętrze zostało bardzo ciekawie zaaranżowane i stanowi coś na kształt syntezy designu lat 60 z tytułową "ruiną". Na myśl przychodzą zaniedbane, lecz niesamowicie klimatyczne kafejki starej Hawany, co nie jest przypadkowe, bo właścicieli podobno zainspirował prawdziwa kubańska kawiarnia o tej samej nazwie. 

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja
Również dzielnica jest wyjątkowa, z ukwieconymi balkonami, sympatycznymi sąsiadami

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja
i ciekawymi aranżacjami.
Fot. Akcja migracja
Ten nastrój dzielnicy jeszcze bardziej potęguje urok La Ruin'y.

Następnego dnia poczuliśmy się już pewniej! Ta sama, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna przywitała nas jak "starych" bywalców, zamówiliśmy pyszne capuccino, obłędne ciasto czekoladowe z nutką chili
Fot. Akcja migracja

i, żeby było sentymentalnie - oranżadę o dawce "E", którą - jak zastrzega menu - przyjmujesz na własną odpowiedzialność :)
Fot. Akcja migracja

Tym razem postanowiliśmy spędzić tam trochę więcej czasu! Korzystając z kawiarnianej prasówki, rozgościliśmy się na całego! Aż żal było wyjeżdżać, zwłaszcza kiedy padło pytanie "Przyjdziecie jutro?"
Na pewno przyjedziemy przy następnej okazji! Naszym czytelnikom też polecamy ten adres: Poznań Śródka 3.