niedziela, 15 lutego 2015

KRZESŁO-ZAGADKA

W kuchni zdecydowaliśmy się na rozwiązanie barowe, tzn. zamiast kuchennego stołu, poszerzony blat, który pozwoli dwóm, trzem osobom wygodnie zjeść szybki posiłek.
Fot. Akcja migracja

Takie rozwiązanie wydaje się mieć sporo zalet, zwłaszcza gdy kuchnia nie jest zbyt duża. By je wprowadzić w życie potrzebne są nam jednak stołki barowe, tzw. hoker'y. Ich poszukiwanie okazuje się nie być łatwe. Jak dotąd nie trafiliśmy na model, który rzuciłby nas na kolana, sprawiając, że olśnieni i osłupieni sięgamy do portfela. Mamy kilku faworytów, ale poszukiwania wciąż trwają.

Wśród krzeseł, które bierzemy pod uwagę czołową pozycję zajmuje model Afteroom firmy Menu. Mamy z nim jednak jeden, z pozoru może błahy, ale dla nas istotny problem - ile właściwie ma nóg. Trzy,
menu.as

czy cztery?
menu.as

Producent wspomina o czterech. Z kolei w sklepie internetowym, w którym odnaleźliśmy to krzesło mowa jest o "trzech nogach o cylindrycznym przekroju". Zdjęcia też problemu nie rozwiązują, bo jak np. na poniższym zdjęciu doszukać się czwartej nogi?
menu.as

Zdjęcie en face rozwiązałoby problem, ale jak dotąd takiego nie znaleźliśmy.  No cóż, będziemy drąży temat. A może Wy wiecie ile nóg ma to krzesło?

sobota, 14 lutego 2015

SZADŹ

Chyba już większość z nas powoli wypatruje wiosny. Tymczasem zima, przynajmniej w nocy i o poranku nie odpuszcza...
Fot. Akcja migracja

Te zimowe "ostatnie podrygi" wcale nam nie przeszkadzają pod warunkiem, że jest słonecznie.
Fot. Akcja migracja

A dzisiaj jest :-)
Fot. Akcja migracja

piątek, 13 lutego 2015

ZAKUPY - MĘSKA PERSPEKTYWA

Choć nasze wpisy powstają zazwyczaj zespołowo (no tak już mamy - wszystko razem), dziś wpis męskiego autorstwa, bo też tylko ja stanąłem ostatnio przed kolejnym wyzwaniem - zakupy w IKEA.

Doczekawszy się nowej, lśniącej kuchni wypadało wyposażyć się w komplet niezbędnych naczyń i kilku drobiazgów potrzebnych na co dzień. Co nieco w międzyczasie udało nam się zebrać, ale z braku miejsca był to jak dotąd minimalny zestaw. Teraz niemal puste szafki i szuflady aż korcą, by coś do nich włożyć. Trzeba mieć tylko co.

Zakupy w naszym wydaniu są jasno podzielone. Internet wraz z całym bogactwem dostępnych tam wnętrzarskich dodatków ogarnia Agata, chyba że idzie o tzw. dużą rzecz, wtedy mamy burzę mózgów. Do klasycznych sklepów wysyłany jestem ja - z obowiązku łącznik z wielkim światem dużego miasta.
Fot. Akcja migracja

Myślę, że faceta wysłanego na samotne "łowy"w sklepie tego typu (zresztą chyba w każdym sklepie, no może z wyjątkiem elektroniki i oczywiście - narzędzi) łatwo poznać. Miota się taki między regałami, lista w ręku, wzrok rozbiegany, ja w dodatku potrafię mruczeć pod nosem. Gdzieżby taki chciał coś oglądać, przesiewać kosze, wertować półki. Podejście wybitnie zadaniowe - znaleźć co małżonka wybrała, odhaczyć na liście i do kasy. Szybko, szybko, bo do pracy jeszcze trzeba, a tu już 11ta... Problem zaczyna się wtedy, gdy na liście pojawia się pozycja typu: "białe talerze - głębokie, duże i deserowe". No ok, tylko, że...
Fot. Akcja migracja
które konkretnie? Szklanki - to samo, duże, małe, takie, siakie. I tu staje takowy, przed dylematem, wykazać się własną inicjatywą, zdać na własny osąd sytuacji, czy dzwonić, raportować: "no wiesz takie, ten, no duże dość, okrągłe chyba... Ładne? Czy ja wiem... brzydkie nie są...". A teraz wyobraźcie sobie gościa, który w sumie lubi te duperele i jest w stanie uwierzyć, że design się liczy, że względy praktyczne to nie wszystko. Coś bym tam wybrał sam, ale czy ja wiem? W dodatku należę do kategorii szczególarzy, gotowych oglądać 10 talerzyków by wybrać ten niewybrakowany lub, jak to z IKEA bywa, najmniej wybrakowany. Na koncie mam takie wyczyny, jak przerzucanie w magazynie siedmiu, czy ośmiu niemal dwumetrowej wysokości luster by znaleźć dla przyjaciół to najlepsze. No ciężko jest, nie powiem. W sumie jednak daję radę. Talerze kupiłem (no deserowych nie, ale czy te deserowe naprawdę są potrzebne ;-), szklanki też, i kubeł na śmieci, deskę, podkładki... Wykazałem też inicjatywę - kupiłem, spoza listy, kamienny moździerz i... korkociąg, cobym już budowlanych metod stosować nie musiał.
Fot. Akcja migracja



wtorek, 10 lutego 2015

SYPIALNIA CZ. II - SZAFKI NOCNE

Odszukanie pierwszego wpisu o naszej sypialni zajęło trochę czasu. Umieściliśmy go na blogu 16 października 2013 roku. Teraz nadszedł czas nadania sypialni finalnego kształtu. Tempo realizacji naszych zamierzeń jest więc iście porażające. No ale zapowiadaliśmy, że będą drobne kroczki...

Szafki nocne. Jeśli kilku niezbędnych przy łóżku drobiazgów nie chce się trzymać na podłodze - niezbędne. Ich kształt i wygląd nie był przedmiotem sporu. Miały być proste, pozbawione ozdobników,  nieduże. Z czasem uznaliśmy, że powinny być surowe w formie, choć wykonane z naturalnych, ciepłych materiałów, co miało nieco złagodzić betonową ścianę, jaką zafundowaliśmy sobie u wezgłowia. Odnalezione w IKEI szafki Vettre, choć przez moment bardzo nam się spodobały, nie spełniały tego kryterium. Problematyczny był też ich kolor (czemu nie ma białych?).
Źródło: www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/00222628/

Zdecydowaliśmy się na własny projekt, choć słowo "projekt" brzmi tu trochę na wyrost. Po prostu wymyśliliśmy sobie dwa drewniane, wiszące "kubiki", bez tylnej ścianki.
Fot. Akcja migracja

Mamy nadzieje, że to, jak się będą prezentowały razem z łóżkiem okaże się już wkrótce.