wtorek, 28 października 2014

PROJEKT "DRABINA"

Trzymamy się drewnianych klimatów. Niedawno ruszył bowiem "projekt drabina" - drugie po stoliku z palety przedsięwzięcie z kategorii do it yourself w naszym domu.
Fot. Akcja migracja

Pomysł dobrze znany - drewniana drabinka w roli dekoracji, a jednocześnie praktycznej półeczki, czy wieszaka.
Fot. Akcja migracja

Postanowiliśmy nie wykorzystywać zbyt ciężkich i topornych drabin, które pozostały po ekipie budowlanej, lecz samodzielnie wykonać lekką i niewielką drabinkę o stopniach nachylonych pod kątem pozwalającym użyć ich jako małych półeczek.

Nasza drabina trafi do pokoju gościnnego, który będzie miał nieco łagodniejsze oblicze w porównaniu z resztą domu, bo też i jego "gościnny" charakter wkrótce nabierze szczególnego znaczenia.
Fot. Akcja migracja

Drabina na razie została jedynie skręcona i poddana pierwszym testom. Wymaga jeszcze pomalowania - a jakżeby inaczej - na biało.
Fot. Akcja migracja

środa, 22 października 2014

DREWNIANA OZDOBA WE WNĘTRZACH

We wnętrzach naszego domu planujemy oszczędnie gospodarować dodatkami. Może to jeszcze nie minimalizm, ale jedna, góra dwie ozdoby na pomieszczenie, to założony limit. Nie chcemy, żeby uwagę rozpraszał nadmiar drobiazgów, bibelotów, dekoracji, musimy więc być szczególnie ostrożni w doborze poszczególnych elementów. Zależy nam przy tym, by w każdym z pokoi wybrzmiał jakiś mocniejszy akcent,  jednak bez naruszania spokoju i harmonii całości. Umiemy sobie skomplikować życie, prawda?

Wypróbowanym sposobem na ożywienie i uczynienie bardziej przytulnymi stonowanych i trochę "zimnych" wnętrz jest wprowadzenie ozdób z naturalnych, ciepłych materiałów, np. z drewna. Eksponowanie wrodzonego piękna tego materiału powinno dać zamierzony rezultat, bez burzenia oszczędnej w środkach wyrazu, prawie monochromatycznej koncepcji wykończenia domu. Dobrze się więc składa, że mamy "na stanie" gotowy do wykorzystania jeden drewniany "dodatek":
Fot. Akcja migracja

Wybranym dla niego miejscem jest gabinet - pokój szczególny, którego projekt, wykończenie, dobór materiałów, a nawet wielkość i ilość okien pozostają od samego początku budowy pod czujnym okiem "pana domu". Pokój ten ma być po męsku surowy i odzwierciedlać zainteresowania gospodarza. Mało tego, Miki w przypływie ambicji uznał, że zaprojektuje go samodzielnie. Wybór miejsca dla drewnianego dodatku to jego decyzja. W sumie nie można się specjalnie dziwić, zważywszy, że...
Fot. Akcja migracja

"dodatek", to oryginalna łopata od śmigła niemieckiego myśliwca z czasów II wojny światowej.
Fot. Akcja migracja

W końcówce wojny niemiecki przemysł lotniczy cierpiał na braki materiałowe, więc powrócił do wykorzystywania drewna. Niech Was jednak drewniana konstrukcja nie zmyli, to prawdziwy "kawał" śmigła - solidny i bardzo ciężki.
Fot. Akcja migracja

Jego waga i rozmiar są problematyczne, stąd nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja co do sposobu wyeksponowania śmigła. Czy pozostanie w pozycji stojącej, czy zawiśnie horyzontalnie na ścianie, to się jeszcze okaże.

niedziela, 19 października 2014

DESIGN LAT 70 i 80'TYCH CZ. I

Dzisiejszym postem spróbujemy rozpocząć serię sentymentalnych wpisów poświęconych naszej młodości, czy wręcz dzieciństwu, tyle że widzianych z perspektywy ówczesnego "designu", czy raczej, jak się wówczas mówiło, wzornictwa przemysłowego. 

Na pewno nie było wówczas tak kolorowo i różnorodnie, jak dziś, co nie znaczy, że ówcześnie dostępne w Polsce sprzęty gospodarstwa domowego, meble, czy lampy - przynajmniej cześć z nich - nie były ciekawie zaprojektowane.  Wręcz przeciwnie, niektóre wydają się całkiem intrygujące. Może są siermiężnie wykonane ze słabej jakości materiałów, ale na pewno nie brak im oryginalności. Może trzeba było tych 30 lat i zalewu tzw. chińszczyzny, by to docenić?

Na pierwszy ogień w naszych wspominkach idzie...
Fot. Akcja migracja

suszarka marki Farel, rok produkcji 1982.
Fot. Akcja migracja

Kto ją pamięta ręka w górę! Zapewne była w co drugim polskim domu lat 80'tych. Nam pozostała w pamięci w wersji o błękitnym kolorze. Odnaleziony przez nas i ocalony najpewniej przed zagładą egzemplarz jest jednak, jak widać, w wydaniu pomarańczowym.
Fot. Akcja migracja

Przy odrobinie wyobraźni taka suszarka spokojnie mogłaby "grać" w Gwiezdnych Wojnach :-)
Fot. Akcja migracja

Poszukiwania kolejnych "eksponatów" przy okazji naszej powolnej przeprowadzki (czego to człowiek w tych szafach nie pochował :-) oraz wizyt w zaprzyjaźnionych wiejskich domach, trwają. Ciąg dalszy być może więc nastąpi...

środa, 15 października 2014

MONTUJEMY NA WSI LAMPĘ... OKRĘTOWĄ

Nie macie dość postów o lampach? No jeszcze jeden tylko, post, którym ostatecznie udowadniamy, że jesteśmy oświetleniowo szaleni.

Jakiś czas temu wspominaliśmy o oświetleniu inspirowanym wyposażeniem fabrycznych wnętrz. Pisaliśmy wówczas między innymi o pewnej lampie, która wpadła nam w oko.  Nie jest ona sygnowana imieniem żadnego ze znanych projektantów, lecz japońskiej firmy Koyto - renomowanego producenta reflektorów. 

Używana, ale w dobrym stanie i to pomimo swojego wieku (36 lat). Prosta, surowa konstrukcja, solidna podstawa, całość wykonana z metalu ze szklaną osłoną, regulowana w dwóch płaszczyznach, wykończona w klasycznej bieli. Daje mocne punktowe światło. Minimalizm i praktyczność. Wymaga tylko poprawek malarskich. Idealny zakup dla kogoś kto potrzebuje reflektora... okrętowego,
Fot. Akcja migracja
czyli oczywiście dla nas. Przecież mieszkamy tylko 40 kilometrów od morza, co w dobie globalnego ocieplenia i topiących się lodowców znaczy tle, co nic. 

Lampa waży 40 kilo i ma 1000 wat mocy, co spokojnie pozwala wykorzystywać ją jako źródło dodatkowego... ogrzewania. Same zalety i do tego... ten styl! Do salonu jak znalazł ;-)
Fot. Akcja migracja

poniedziałek, 13 października 2014

W ŚWIECIE LAMP - TOM DIXON

Tydzień zaczęliśmy od wpisu o lampach idziemy więc za ciosem i dziś opowiemy Wam o jednej z naszych wizyt w świecie lamp przez duże L i w związku z tym niestety także przez duże $ względnie duże PLN w zależności od przyjmowanego systemu walutowego. 
Fot. Akcja migracja

Ciekawie zaprojektowane lampy na pewno należą do tych dodatków, które potrafią nadać wnętrzu charakteru. Możliwości projektantów wydają się w tej dziedzinie niemal nieograniczone. Setki modeli od klasycznych żyrandoli, poprzez proste minimalistyczne formy, aż po nowoczesne konstrukty z metalu, szkła, tworzyw sztucznych, papieru... Kuszą katalogi, internetowe sklepy potrafią oszołomić ofertą, na wnętrzarskich blogach co i rusz ozdobą wnętrz okazuje się interesująca lampa. Foscarini, Tom Dixon, Vibia, Louis Poulsen, Pallucco... mówisz i masz. Tylko, jak takie lampy naprawdę wyglądają? Czy rzeczywiście robią tak duże wrażenie? Czy warte są, by sięgnąć dla nich do najgłębszych zakamarków domowego budżetu?

Najlepsze nawet zdjęcie, czy wizualizacja mogą być złudne, nie zastąpią fizycznego kontaktu. Choć zatem "w temacie" lamp mamy w zasadzie w naszym domu już pozamiatane i choć część lamp kupiliśmy nomen omen "w ciemno", bo tylko na podstawie zdjęć, to i tak nie przepuścimy żadnej okazji, by pooglądać, dotknąć, porównać...
Fot. Akcja migracja

Udało nam się m.in. odwiedzić sklep z naprawdę sporą i to nie wirtualną ofertą lamp słynnego Tom'a Dixon'a - Brytyjczyka tunezyjskiego pochodzenia, który specjalizuje się w pięknych projektach w metalu. Tak popularne miedziane kule copper shade są właśnie jego autorstwa. 
Fot. Akcja migracja

Inne jego projekty utrzymane są w podobnym stylu:
Fot. Akcja migracja

Nietrudno doszukać się tu orientalnych inspiracji...
Fot. Akcja migracja

Wnioski z naszych oględzin? Te lampy maja na pewno to "COŚ". Super wyglądają w większych kompozycjach złożonych z kilku sztuk, zwłaszcza mniejsze modele, które w pojedynkę mogą nieco rozczarować. Większe wymagają przestrzeni. No i raczej nie są to lampy dla zwolenników ascezy w urządzaniu wnętrz. Większość z nich solidnie błyszczy :-) ale jest to blask, w jak najbardziej gustownym wydaniu.
Fot. Akcja migracja


niedziela, 12 października 2014

NOWA LAMPKA - OŚWIETLENIE GARAŻOWE

Być może zorientowaliście się już z lektury naszego bloga, że na punkcie lamp mamy lekkiego bzika. Daje on o sobie znać tym mocniej, im krótszy dzień i dłuższa szarówka.

Nasza oświetleniowa pasja sięgnęła nawet, zazwyczaj tak niedocenianego w domu pomieszczenia, jak garaż. Z tym garażem, to w ogóle wyszło u nas dość oryginalnie. Raz, było to pierwsze wykończone w domu pomieszczenie. W domu wirował cementowy pył i straszyły gołe ściany, a w garażu - "szczelne rurki, kafelki, duperelki, kraniki", dywaników tylko brakowało ;-) Dwa, garaż oczywiście nie jest wykorzystywany zgodnie z głównym przeznaczeniem, tylko został opanowany przez nasze psy i pełni przede wszystkim rolę budy. Dla samochodu, to i tak ulga, dopóki garaż nie był gotowy, to on bowiem był psim schronieniem. Trzy, jak dotąd jest to jedyne pomieszczenie, gdzie mamy zlew. W ogóle w garażu mamy chyba na razie więcej mebli niż w całym domu - są regały, metalowe, zamykane szafy, blat i komplet szafek podblatowych... Nie możecie się więc dziwić, że i kwestii wyboru lamp do garażu poświęciliśmy należytą uwagę, starając się przy tym zachować odpowiedni klimat.

Za oświetlenie ogólne posłużyły dwie "kanałówki":
Fot. Akcja migracja

Nie są może tak dopracowane, jak ich "designerskie" odpowiedniki,
Fot. Akcja migracja

ale swoją rolę pełnią bardzo dobrze.
Fot. Akcja migracja

Teraz przyszedł czas na oświetlenie nad "roboczym" (i na razie jedynym) zlewem. Tu też jest i to nawet bardzo garażowo-samochodowo:
Fot. Akcja migracja

Do wybranej przez nas lampy brakuje tylko... reszty motocykla :-)
Fot. Akcja migracja

Pomimo tego braku, z oszczędną, ledową żarówką spisuje się ona jak należy, także dzięki płynnej regulacji i szklanemu, szczelnemu kloszowi.
Fot. Akcja migracja
 Pytanie tylko, czy psy to wszystko doceniają?

sobota, 11 października 2014

JESIENNIE...

Cóż tu komentować - jesień. Dobrze, że, jak dotąd, w ciepłym wydaniu :-)
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja

Miłej niedzieli!

czwartek, 2 października 2014

GRZYBOBRANIE

Jeszcze jako mieszczuchy lubiliśmy grzybobranie. Fajnie jest pochodzić po lesie a przy okazji zebrać trochę grzybów, które po przerobieniu (to lubimy już mniej) stanowią w każdej postaci łakomy kąsek. W mieście grzybobranie stanowiło jednak wyprawę. Mimo, że udało nam się mieszkać naprawdę blisko dużego lasu i tak na grzyby trzeba było "iść", a nawet "jechać", jeśli naszła ochota na bardziej obfity zbiór. Na naszej wsi sytuacja wygląda trochę inaczej...

To zdjęcie zrobiliśmy z naszego tarasu. Do miejsca zaznaczonego strzałką jest może ze 20 kroków...
Fot. Akcja migracja

Ten dystans wystarczył, by w cieniu świerka i dzikiej jabłoni znaleźć... borowika.
Fot. Akcja migracja
Fot. Akcja migracja

W sumie wcale nie było to aż tak blisko. Kolejny grzybek rósł, jakieś 5 metrów od domu:
Fot. Akcja migracja

Okazuje się, że na naszej działce aż roi się od borowików, koźlarzy, maślaków, podgrzybków... W zasadzie szukając grzybów nie trzeba wychodzić poza ogrodzenie, a zamiast koszyka można spokojnie wziąć - taczkę ;-) Grzyby rosną w najmniej oczekiwanych miejscach...
Fot. Akcja migracja

Na grzybybobranie wcale nie trzeba się więc "wybierać", wstawać rano, ścigać z innymi grzybiarzami. Wystarczy popołudniowy spacer...
Fot. Akcja migracja

Jeszcze więcej mamy muchomorów:
Fot. Akcja migracja

W tym wszystkim jest jednak jeden minus - grzybobranie straciło cały swój romantyzm, to już nie poszukiwania ukrytych darów natury, ale coś na kształt żniw. Miejscowi wzruszą oczywiście ramionami - mieszczuchowi nie dogodzisz :-) 

środa, 1 października 2014

NAJLEPSZE POMIDORY

Mamy szczęście, że po sąsiedzku hodowane są pomidory - bez nawozów, naturalne, dojrzewające na słońcu. To są zupełnie inne pomidory niż te ze sklepu. Kto raz ich spróbował, nie będzie chciał innych! Słodkie...pachnące...wyjątkowe...
I, co bardzo miłe, mamy do nich nieograniczony dostęp!!
Szkoda, że już się kończą! Trzeba będzie na nie czekać do następnego lata, ech...

Fot. Akcja migracja