piątek, 11 października 2013

JAK "WPOMPOWAĆ" DO DOMU CIEPŁO

Sezon grzewczy już rozpoczęty. Także u nas. Wcześniej jednak trzeba było zadecydować co - oprócz nas samych i naszych psów oczywiście - będzie nas grzało. 

Wygodne i stąd popularne w mieście sposoby z góry odpadły. Na naszej wsi nie ma sieci gazowej, o sieci ogrzewania tzw. systemowego nawet nie wspominając. To niewątpliwy "koszt" wyprowadzki na wieś, przynajmniej z perspektywy mieszczucha, który tylko czeka na to "kiedy zaczną grzać", a kaloryfery "same" zrobią się gorące. Z kolei zasilanie ewentualnego pieca gazowego ze zbiornika wydało nam się nieopłacalne i w sumie nieco kłopotliwe (instalacja i obsługa zbiornika). Ogrzewanie elektryczne...tu i tak wszystko jest na prąd, tylko że w eksploatacji jest to najdroższe rozwiązanie...
Pozostawały więc albo sposoby tradycyjne albo bardzo nowoczesne.
Te pierwsze w postaci pieców na wszystko (tzw. śmieciuchów) oraz pieców na drewno królują w naszej okolicy. Zawłaszcza piece na drewno (co nowocześniejsze w wariancie tzw. zagazowującym) są tu popularne. Okolica obfituje bowiem w lasy. Czy jednak drewno będzie równie tanie i dostępne za 5, 10, 20 lat? Czy będzie nam się chciało ścinać, rąbać, układać? Wynajęcie do tego ludzi kosztuje, a nasze wydelikacone miejskie ręce nie przywykły jeszcze do siekiery i piły, nie mówiąc o tym, ze żal nam każdego drzewka (miejscowi podśmiewają się, że JESZCZE nam żal). A co z sezonowaniem drewna? W zasadzie jest konieczne. A kto będzie regularnie dokładał do pieca? Chcemy się zaszyć na wsi, ale nie chcemy być jej niewolnikami przywiązanymi w zimie do pieca...
Najpoważniej rozważaliśmy piece na tzw. pellet lub ekogroszek. Wybudowaliśmy nawet w tym celu specjalny komin. W obu przypadkach zasada działania jest podobna i eliminuje cześć mankamentów tradycyjnego pieca. Przede wszystkim z uwagi na zasobnik paliwa odpada konieczność częstego dokładania do pieca. Pozostaje konieczność składowania paliwa, konserwacji  i dozoru (w końcu to jednak żywy ogień). Trudno taki piec zostawić samemu sobie np. na tydzień.

Wychodzi na to, że nic nam nie pasuje. Znalazło sie jednak rozwiązanie...

Pamiętacie wykopki na naszej łące, o których parę tygodni temu wspominaliśmy?
Fot. Akcja migracja

Nie, nie budujemy drugiej Wenecji ani Kanału Panamskiego.
Fot. Akcja migracja

Te rowy mają nas...ogrzać, a ma to nastąpić, dzięki tej oto skromnej "lodówce":
Fot. Akcja migracja
I faktycznie grzeją. Jeszcze nie czas na podsumowania, ale sprawność pompy ciepła powinna osiągnąć co najmniej 1:3, czyli 1 kWh energii elektrycznej ma nam dać 3 razy tyle ciepła. Czysto, cicho, bezobsługowo. No, zobaczymy...

Na wypadek kryzysu energetycznego postanowiliśmy się jednak zabezpieczyć:
Fot. Akcja migracja

Fot. Akcja migracja
Bez rąbania więc się jednak nie obejdzie :-)

3 komentarze:

  1. Ja wychowałam się w domu z piecem CO i pamiętam że w każde wakacje biegało się z taczką drewna i wrzucało do piwnicy. Oraz te wojny kto napali lub kto pujdzie dorzucić.
    Nasz dom kupiliśmy gotowy i nie mieliśmy wpływu na rodzaj ogrzewania. Trochę się bałam pieca gazowego, ale dziś doceniam "cud gazu ziemnego" i wygodę z tym związaną:P
    A kozy ci zazdraszam bo marzę o bardzo podobnej :) Ale nie mam zamiaru w przyszłości rąbać drewna, wolę brykiet. Jest kaloryczniejszy i nie trzeba go sezonować :) Akurat zmieści się pod schody :)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Z pierwszej wsi pod Gdańskiem gdzie sołtys mieszka w bloku, a rolników mamy 3 na 2000 osób mieszkających :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżizas ale ortów nawaliłam i nawet wcześniej nie zauważyłam :P

      Usuń
    2. O tak, połowa naszego duetu też dobrze pamięta z dzieciństwa piece w domu - najpierw kaflowe a potem CO w piwnicy i "przyjemności" z tym związane, np. zimne poranki :) Maksymalna bezobsługowość w ogrzewaniu domu to niewątpliwe wielka zaleta.
      Koza to fanaberia męskiej części Akcji Migracji, czyli Mikiego - on w dzieciństwie w piecu nie palił, chce więc nadrobić zaległości ;)

      Pozdrawiamy równie cieplutko ze wsi, która nie dała się jeszcze urbanizacji (chałup może ze 30, mieszańców mniej niż 100, z czego większość jeśli nawet nie sieje i orze to na pewno zbiera lub hoduje)

      Ps. a ortami proszę się nie przejmować, choć w naszym składzie jest polonistka, to nam także się zdarzają

      Usuń