Zamieszkiwanie w miejscu, gdzie przysłowiowy diabeł mówi "dobranoc" ma wiele zalet. Nie jest łatwo nas odnaleźć, ruch niewielki, w zasadzie nie ma ryzyka nagłych gości (poza "swoimi", którzy wiedzą jak dojechać, ale ci są zawsze mile widziani, reszta musi dzwonić po szczegółowe wskazówki). Nie ma nas w pamięci samochodowych nawigacji (no chyba, że ktoś ma łącze z NASA lub nawiguje wedle dokładnych satelitarnych zdjęć, bo np. taki google street to nie ma szans tu dotrzeć). Pełen spokój...
Są jednak i mankamenty. O części z nich już Wam
opowiadaliśmy. Dziś dały znać o sobie kolejne.
Otóż wyobraźcie sobie, że zapragnęliśmy kupić nieco styropianu. Z dostawą, a jakże! Pod sam dom! No i styropian przyjechał...
|
Fot. Akcja migracja |
A w zasadzie próbował przyjechać...
|
Fot. Akcja migracja |
Nasza sieć komunikacyjna okazała się jednak wyjątkowo niegościnna. Kto nie wie, gdzie zakręcić, gdzie nie wjeżdżać, gdzie jest grząsko lub po prostu jest za duży, może tu utkwić na dobre.
|
Fot. Akcja migracja |
Tym razem nie obeszło się bez odkopywania ciężarówki i pomocy ciągnika.
|
Fot. Akcja migracja |
A styropian? Styropian wylądował 200 m od domu.
|
Fot. Akcja migracja |
Przy okazji straciliśmy jedno przęsło płotu...
|
Fot. Akcja migracja |
No cóż - coś za coś :)
No cóż jak się mieszka w lesie...
OdpowiedzUsuńza przyjemności i uroki trzeba płacić.
Ale urokliwość to podstawa tego miejsca.
Pozdrawiam życząc smacznego przy spożywaniu dżemu.
Milena