Nieraz już pisaliśmy, że zamieszkiwanie na wsi sprzyja kontemplacji otaczającego nas świata, a wzrok dużo częściej niż w mieście wędruje
ku niebu, także, a może zwłaszcza, wieczorem i w nocy. To ostatnie wynika również z tego, że tu po prostu widać gwiazdy, a nie jedynie bladoróżową poświatę miejskich latarni. Różnicę dostrzega się zwłaszcza, gdy w bezchmurną noc wracamy z Trójmiasta, wysiadamy z samochodu, głowa w górę i... wow, ile tu gwiazd :)
Ostatnio pretekstu do obserwacji nocnego nieba dostarczają perseidy - słynne sierpniowe "spadające gwiazdy".
|
Fot. Akcja migracja |
By je dostrzec, trzeba sporo cierpliwości (lecz kto by się tu spieszył, do dyspozycji przecież cała ciepła noc), ale jeszcze trudniej uchwycić je na zdjęciu. Zresztą fotografowanie rozgwieżdżonego nieba wcale nie jest takie łatwe. Z początku aparat nie dostrzega nic, ale potem można się zdziwić efektami (kluczem odpowiednio długo otwarta migawka).
|
Fot. Akcja migracja |
Do prawdziwej astrofotografii jeszcze daleko, ale "spadającą gwiazdę" chyba udało się uchwycić (smuga u góry zdjęcia; ta czerwona u dołu to samolot). O ile chmury nie przeszkodzą, kolejne gwiezdne łowy już wkrótce.
Ps. Przy okazji zdjęć nocnego nieba nad naszą wsią, okazało się, że wcale nie jest tak daleko od cywilizacji jakbyśmy chcieli. Ta różowa poświata na drugim ze zdjęć to bowiem łuna latarni najbliższego dużego miasta, które choć oddalone o dobre 20 kilometrów, zaśmieca światłem naszą wiejską ciemność. No cóż, znanego np. z północnej Kanady "parku ciemnego nieba" tu nie urządzimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz